BLOG

Być pisarzem – wyobrażenia vs rzeczywistość

7 lutego 2021

Dziś kilka słów o tym, co do tej pory zdążyło mnie zaskoczyć w moim pisarskim podejściu.

Postaram się skupić na samym procesie tworzenia mojej powieści.

Jak nie raz wspominałem, marzenie o karierze pisarskiej towarzyszy mi od lat.

Dawniej wyobrażałem sobie, że któregoś dnia zasiądę na swoim pięknym tarasie, odpalę cygaro, naleję whiskey i wsłuchany w dźwięki natury stworzę bestseller :)

Nie mam nic przeciwko temu, żeby kiedyś tego doświadczyć, jednak w moim pierwszym podejściu rzeczywistość okazała się zdecydowanie inna.

Nawię napisałem w rewelacyjnym tempie, jednak prawdziwe schody zaczęły się później. Do ostatniego zdania towarzyszyło mi przekonanie, że mój tekst jest wyjątkowo dobry. Brałem oczywiście pod uwagę, że może mieć kilka niedociągnięć, ale miały być to drobiazgi.

Tak przeszedłem do pierwszego czytania. Pierwszy problem — kwestie językowe. Nigdy nie podejrzewałbym, jak wiele zapomniałem ze szkoły. Moja główna zmora — przecinki. Musiałem przerobić kilka porządnych lekcji z języka polskiego, żeby sprawnie ich używać. Kolejna — powtórzenia. Uwierzcie, że momentami czułem zażenowanie, widząc, że w kilku zdaniach z rzędu używałem tego samego słowa. Oprócz tego pojawiło się mnóstwo wątpliwości odnośnie do używania czasów i odmian.

Mój tekst liczył w pierwszej wersji blisko milion znaków ze spacjami. Wyobrażacie sobie, jak wiele było w nim do poprawy? Momentami nie opłacało się zmieniać poszczególnych zdań, więc kończyło się na skasowaniu całej strony i zapisaniu jej od nowa.

Kończąc pierwsze czytanie, miałem wrażenie, że zmieniłem tak dużo, że muszę przeczytać tekst w całości od nowa. Również tym razem sporo mi nie pasowało, bo okazało się, że często zmieniając wcześniej jeden fragment, pozbawiałem sensu poprzedni, nie wyłapałem tego, skupiając się poprzednio na poprawkach. Przypomnę jeszcze, że mówimy o przerabianiu kilkuset stron, więc nie była to kwestia kilku dni.

Gdy tego razu dotarłem do końca, przedstawiłem treść żonie. Jej reakcja była taka, na jaką liczyłem… początkowa reakcja, która ograniczyła się do słów uznania :) Później otrzymałem sporo sugestii poprawek — były to rzeczy, których sam nie wyłapałem. Wcale nie było ich mało.

Tego razu, trochę zrezygnowany po konsultacji z profesjonalnym pisarzem, zdecydowałem się na usługę redakcyjną polonisty. Rozwiązanie okazało się równie skuteczne, jak kosztowne. Mimo wszystko, zdecydowanie warto było zainwestować 2500 zł. Redakcja ograniczyła się wyłącznie do kwestii językowych, bez ingerencji w fabułę. Czarno na białym, otrzymałem trafne uwagi z komentarzami.

Możecie się domyślić, co było dalej — ponowne czytanie wraz z poprawianiem.

Podsumowując, moja pierwsza powieść, to inspiracja… pisanie, czytanie, poprawianie, czytanie i poprawianie, konsultacje i dalsze poprawki 🙂

I gdzie ta radość z pisania? Cóż, jestem przekonany, że w moim kolejnym podejściu, będę działać znacznie sprawniej. Niezależnie od talentu, na dobry efekt trzeba ciężko zapracować.

0 komentarzy

Bądźmy w kontakcie